One Direction

One Direction

środa, 8 maja 2013

41. I Would. Część 2

WŁĄCZ!!

-Muszę się zbierać. -Powiedziałam ze smutkiem. -A tak na przyszłość jestem Kelsey Jones. -Posłałam mu głupkowaty uśmiech. Podniósł swoje ciało z mojego kocu, a potem poskładał go w kostkę. Podziękowałam za to i ruszyliśmy w stronę aut.
-Podaj mi swój numer telefonu. -To raczej był rozkaz, a nie pytania. Nieświadomie przygryzłam wargę czego zaraz pożałowałam. Przycisnął swoje malinowe i ciepłe usta do moich raniąc wargi. Oplótł ręce wokół moich ud i podniósł zmuszając do oplecienia ich wokół jego bioder. Jęknęłam w jego usta kiedy poczułam na pupie lekki ścisk. Czułam się skrępowana, ale z gracą oddawałam pocałunek. Moje ręce zaplątałam w jego miękkich i ciemnych włosach. Kiedy przyparł moje ciało do zimnej maski auta, wiedziałam, że to nie idzie w dobrym kierunku. Moje wewnętrzna bogini szalała z zachwytu. Oddalił swoja twarz zaledwie o kilka centymetrów, kiedy zabrakło nam tchu. Moje policzki piekły jak diabli, a moje serce gwałciło klatkę piersiową. Moja twarz była otulona jego ciepłym i miętowym oddechem. Kiedy poczułam grunt pod nogami moja bogini była lekko zawiedziona. Po chwili zbliżył się i mocno przygryzł moja wargę. Podał mi swój telefon, a kiedy wpisałam rząd cyfr zapisał je i odszedł. Tak bez niczego po prostu się odwrócił i wsiadł do auta. O kuźwa. To było zdecydowanie coś. A ty głupia myślisz, ze będzie z tego coś więcej. Skarciła mnie moje podświadomość. Udałam, ze tego nie słyszałam i wrzuciłam koc do auta zaraz sama się do niego pakując. Ruszyłam w dalszą drogę nie mogąc przestać myśleć o Zayn'ie. Na samą myśl o nim moje wewnętrzna bogini piszczała i skakała. Usłyszałam lekkie pipnięcie co wskazywało na nadejście sms'a. Kiedy z trudem znalazłam telefon otworzyłam wiadomość od nieznanego numeru.

"Cześć, piękna. Teraz masz mój numer. Zapisz."

Na mojej twarzy pojawił się grymas. Nawet przez sms'y jest taki władczy. Westchnęłam i odpisałam na jego wiadomość.
"A to rozkaz, Panie Malik?"

Uśmiechnęłam się i wcisnęłam "wyślij". Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Wzięłam telefon do ręki i odblokowałam go wyświetlając wiadomość.

"Cokolwiek sobie Pani życzy ;) Gdzie jesteś? Chyba nie prowadzisz auta i nie prowokujesz losu?"

Przygryzłam dolną wargę czytając sms's. Kuźwa, on faktycznie lubi mieć wszystko pod kontrolą. Westchnęłam ciężko i wystukałam na klawiaturze odpowiedź.

"Tak prowadzę. I niczego nie prowokuje. Kurde faktycznie lubisz mieć kontrolę nad wszystkim co nie? Zaraz dotrę na miejsce :)"

Wysłałam wiadomość, ale nie doczekałam się na nią odpowiedzi. Kiedy dotarłam pod mój hotel dałam kluczyki jakiemuś kolesiowi, a moje walizki zostały przeniesione do mojego pokoju kiedy ja stałam w recepcji i czekałam na klucz do mojego pokoju. Kiedy je w końcu otrzymałam, pomaszerowałam w stronę windy. Wcisnęłam srebrny przycisk i czekałam, aż przyjedzie oczekiwane urządzenie. Kiedy dotarłam na miejsce otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się wielki pokój. Kasztanowo-brzoskwiniowe ściany dodawały temu miejscu uroku. Usłyszałam znane pipnięcie i ruszyłam w poszukiwaniu telefonu. Kiedy już go znalazłam na mojej twarzy mimowolnie pojawił się grymas. Treść była następująca.

"Mam nadzieję, że hotel Ci odpowiada i dziś o 20 bądź gotowa ;)"

Boże. Kurwa. Co?! Mamy się spotkać?! Dziś?! W moim żełądku zaczęła się rewolucja. Nie wiedziałam w ogóle skąd on wiedział gdzie ja mam hotel. Boże, jego zapędy prześladowcze są przerażające. Ale teraz wiem, ze nie zdołałabym od niego uciec. Na tą myśl cicho zachichotałam. Zaraz. Wróć! Ty z nim nigdy nie będziesz, nie twoje liga. Skarciła mnie moja podświadomość. Westchnęłam i ruszyłam się rozpakować. Kiedy wszystko było poukładane poszłam się umyć. Zamknęłam drzwi i rozebrałam się do naga. Brudne ciuchy położyłam na szafce koło wielkiego lustra, które po chwili zaparowało. Ciepła woda dawała mi ukojenie. Nałożyłam trochę żelu i wtarłam w swoje ciało to samo z szamponem (tyle, że wtarłam we włosy xd). Opłukałam się i stanęłam na zimnej podłodze. Wytarłam się miękkim ręcznikiem i zawiesiłam go na drzwiach, które otworzyłam. Weszłam w głąb salonu i włożyłam czarną bieliznę. A no to wybrałam TO. Wysuszyłam włosy jeszcze w bieliźnie, a po skończonej czynności włożyłam wybrany ciuch. Wszystko komponowało się dobrze. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i spojrzałam na zegarek. Była za 5 20, więc postanowiłam wyjść już na zewnątrz. Zamknęłam swój pokój i ruszyłam do windy, kiedy drzwi się otworzyły z nich wyszedł Zayn. Miał na sobie kremowe rurki, białą obcisłą koszulkę, marynarkę i Vansy. Wyglądał oszałamiająco. Przyłapał mnie na gapieniu się na jego umięśniony tors. Moje policzki się zaczerwieniły, a ja odwróciłam wzrok, żeby nie zauważył. Jego głęboki śmiech wypełnił to niewielkie pomieszczenie. Spojrzałam na niego spod moich pomalowanych rzęs, a po chwili miałam je zamknięte. Jego miękkie, malinowe usta kaleczyły moje. Nie powiem było to podniecające. Poczułam jego ręce na tali, a po chwili zjeżdżała niżej. Zajęczałam mu do ust kiedy ścisnął moje pośladki. Nie powiem był bardzo śmiały jak na drugie nasze spotkanie. Chodź nie sprzeciwiałam się wiedziałam, że robimy źle. To nie jest w ogóle dobre. Ale chrzanić to! Tylko raz się żyje. Puścił mnie, a moje wewnętrzna bogini zrobiła minkę szczeniaczka proszącego o więcej. Uśmiechnął się do mnie promiennie i złapał za rękę prowadząc na zewnątrz. Poczułam zimny powiew wieczornego powietrza. Lekko potarłam o swoje boki i zaraz umysłem zróciłam do pięknego mężczyzny obok mnie. 
-Zimno Ci? -To raczej podchodziło pod twierdzenie niż pytanie.
-Nie, to znaczy trochę, ale to nic. -Posłałam mu ciepły uśmiech, a on puścił moja rękę i zaczął ściągać marynarkę po chwili ciepła i pachnąca spoczywała na moich ramionach. Złapał mnie w tali i prowadził do swojego auta. Otworzył mi drzwi i sam po chwili znalazł się obok mnie na miejscu kierowcy. Ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy w ciszy, nie przeszkadzało mi to wcale mogłam podziwiać jego profil. Był taki przystojny. 
-Nie gap się. -Powiedział z kpiną w głosie. Moje policzki zapłonęły na jego słowa, a motyle załaskotały wewnętrzne narządy. Uśmiechnął się do mnie i wrócił wzrokiem na drogę. Próbowałam się opanować, ale nie mogłam gapiłam się jak na dzieło sztuki. W sumie. To nim był. Mogłabym rzec że jest idealny, ale jego zapędy prześladowcze to raczej nie zaleta lub ta śmiałość. Jego zachowanie i wygląd sprawia, ze czuje się zażenowana. Ale jestem pewna, że nie jestem pierwsza na jaką tak działa. Po chwili ...

CDN... xd

Sorki, że tak długo i że taki krótki, ale dobra nie będę się tłumaczyć i tak nic mnie nie usprawiedliwi, przepraszam i mam nadzieję, ze się podoba c: Kocham Was <33