One Direction

One Direction

środa, 8 maja 2013

41. I Would. Część 2

WŁĄCZ!!

-Muszę się zbierać. -Powiedziałam ze smutkiem. -A tak na przyszłość jestem Kelsey Jones. -Posłałam mu głupkowaty uśmiech. Podniósł swoje ciało z mojego kocu, a potem poskładał go w kostkę. Podziękowałam za to i ruszyliśmy w stronę aut.
-Podaj mi swój numer telefonu. -To raczej był rozkaz, a nie pytania. Nieświadomie przygryzłam wargę czego zaraz pożałowałam. Przycisnął swoje malinowe i ciepłe usta do moich raniąc wargi. Oplótł ręce wokół moich ud i podniósł zmuszając do oplecienia ich wokół jego bioder. Jęknęłam w jego usta kiedy poczułam na pupie lekki ścisk. Czułam się skrępowana, ale z gracą oddawałam pocałunek. Moje ręce zaplątałam w jego miękkich i ciemnych włosach. Kiedy przyparł moje ciało do zimnej maski auta, wiedziałam, że to nie idzie w dobrym kierunku. Moje wewnętrzna bogini szalała z zachwytu. Oddalił swoja twarz zaledwie o kilka centymetrów, kiedy zabrakło nam tchu. Moje policzki piekły jak diabli, a moje serce gwałciło klatkę piersiową. Moja twarz była otulona jego ciepłym i miętowym oddechem. Kiedy poczułam grunt pod nogami moja bogini była lekko zawiedziona. Po chwili zbliżył się i mocno przygryzł moja wargę. Podał mi swój telefon, a kiedy wpisałam rząd cyfr zapisał je i odszedł. Tak bez niczego po prostu się odwrócił i wsiadł do auta. O kuźwa. To było zdecydowanie coś. A ty głupia myślisz, ze będzie z tego coś więcej. Skarciła mnie moje podświadomość. Udałam, ze tego nie słyszałam i wrzuciłam koc do auta zaraz sama się do niego pakując. Ruszyłam w dalszą drogę nie mogąc przestać myśleć o Zayn'ie. Na samą myśl o nim moje wewnętrzna bogini piszczała i skakała. Usłyszałam lekkie pipnięcie co wskazywało na nadejście sms'a. Kiedy z trudem znalazłam telefon otworzyłam wiadomość od nieznanego numeru.

"Cześć, piękna. Teraz masz mój numer. Zapisz."

Na mojej twarzy pojawił się grymas. Nawet przez sms'y jest taki władczy. Westchnęłam i odpisałam na jego wiadomość.
"A to rozkaz, Panie Malik?"

Uśmiechnęłam się i wcisnęłam "wyślij". Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Wzięłam telefon do ręki i odblokowałam go wyświetlając wiadomość.

"Cokolwiek sobie Pani życzy ;) Gdzie jesteś? Chyba nie prowadzisz auta i nie prowokujesz losu?"

Przygryzłam dolną wargę czytając sms's. Kuźwa, on faktycznie lubi mieć wszystko pod kontrolą. Westchnęłam ciężko i wystukałam na klawiaturze odpowiedź.

"Tak prowadzę. I niczego nie prowokuje. Kurde faktycznie lubisz mieć kontrolę nad wszystkim co nie? Zaraz dotrę na miejsce :)"

Wysłałam wiadomość, ale nie doczekałam się na nią odpowiedzi. Kiedy dotarłam pod mój hotel dałam kluczyki jakiemuś kolesiowi, a moje walizki zostały przeniesione do mojego pokoju kiedy ja stałam w recepcji i czekałam na klucz do mojego pokoju. Kiedy je w końcu otrzymałam, pomaszerowałam w stronę windy. Wcisnęłam srebrny przycisk i czekałam, aż przyjedzie oczekiwane urządzenie. Kiedy dotarłam na miejsce otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się wielki pokój. Kasztanowo-brzoskwiniowe ściany dodawały temu miejscu uroku. Usłyszałam znane pipnięcie i ruszyłam w poszukiwaniu telefonu. Kiedy już go znalazłam na mojej twarzy mimowolnie pojawił się grymas. Treść była następująca.

"Mam nadzieję, że hotel Ci odpowiada i dziś o 20 bądź gotowa ;)"

Boże. Kurwa. Co?! Mamy się spotkać?! Dziś?! W moim żełądku zaczęła się rewolucja. Nie wiedziałam w ogóle skąd on wiedział gdzie ja mam hotel. Boże, jego zapędy prześladowcze są przerażające. Ale teraz wiem, ze nie zdołałabym od niego uciec. Na tą myśl cicho zachichotałam. Zaraz. Wróć! Ty z nim nigdy nie będziesz, nie twoje liga. Skarciła mnie moja podświadomość. Westchnęłam i ruszyłam się rozpakować. Kiedy wszystko było poukładane poszłam się umyć. Zamknęłam drzwi i rozebrałam się do naga. Brudne ciuchy położyłam na szafce koło wielkiego lustra, które po chwili zaparowało. Ciepła woda dawała mi ukojenie. Nałożyłam trochę żelu i wtarłam w swoje ciało to samo z szamponem (tyle, że wtarłam we włosy xd). Opłukałam się i stanęłam na zimnej podłodze. Wytarłam się miękkim ręcznikiem i zawiesiłam go na drzwiach, które otworzyłam. Weszłam w głąb salonu i włożyłam czarną bieliznę. A no to wybrałam TO. Wysuszyłam włosy jeszcze w bieliźnie, a po skończonej czynności włożyłam wybrany ciuch. Wszystko komponowało się dobrze. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia i spojrzałam na zegarek. Była za 5 20, więc postanowiłam wyjść już na zewnątrz. Zamknęłam swój pokój i ruszyłam do windy, kiedy drzwi się otworzyły z nich wyszedł Zayn. Miał na sobie kremowe rurki, białą obcisłą koszulkę, marynarkę i Vansy. Wyglądał oszałamiająco. Przyłapał mnie na gapieniu się na jego umięśniony tors. Moje policzki się zaczerwieniły, a ja odwróciłam wzrok, żeby nie zauważył. Jego głęboki śmiech wypełnił to niewielkie pomieszczenie. Spojrzałam na niego spod moich pomalowanych rzęs, a po chwili miałam je zamknięte. Jego miękkie, malinowe usta kaleczyły moje. Nie powiem było to podniecające. Poczułam jego ręce na tali, a po chwili zjeżdżała niżej. Zajęczałam mu do ust kiedy ścisnął moje pośladki. Nie powiem był bardzo śmiały jak na drugie nasze spotkanie. Chodź nie sprzeciwiałam się wiedziałam, że robimy źle. To nie jest w ogóle dobre. Ale chrzanić to! Tylko raz się żyje. Puścił mnie, a moje wewnętrzna bogini zrobiła minkę szczeniaczka proszącego o więcej. Uśmiechnął się do mnie promiennie i złapał za rękę prowadząc na zewnątrz. Poczułam zimny powiew wieczornego powietrza. Lekko potarłam o swoje boki i zaraz umysłem zróciłam do pięknego mężczyzny obok mnie. 
-Zimno Ci? -To raczej podchodziło pod twierdzenie niż pytanie.
-Nie, to znaczy trochę, ale to nic. -Posłałam mu ciepły uśmiech, a on puścił moja rękę i zaczął ściągać marynarkę po chwili ciepła i pachnąca spoczywała na moich ramionach. Złapał mnie w tali i prowadził do swojego auta. Otworzył mi drzwi i sam po chwili znalazł się obok mnie na miejscu kierowcy. Ruszyliśmy w drogę. Jechaliśmy w ciszy, nie przeszkadzało mi to wcale mogłam podziwiać jego profil. Był taki przystojny. 
-Nie gap się. -Powiedział z kpiną w głosie. Moje policzki zapłonęły na jego słowa, a motyle załaskotały wewnętrzne narządy. Uśmiechnął się do mnie i wrócił wzrokiem na drogę. Próbowałam się opanować, ale nie mogłam gapiłam się jak na dzieło sztuki. W sumie. To nim był. Mogłabym rzec że jest idealny, ale jego zapędy prześladowcze to raczej nie zaleta lub ta śmiałość. Jego zachowanie i wygląd sprawia, ze czuje się zażenowana. Ale jestem pewna, że nie jestem pierwsza na jaką tak działa. Po chwili ...

CDN... xd

Sorki, że tak długo i że taki krótki, ale dobra nie będę się tłumaczyć i tak nic mnie nie usprawiedliwi, przepraszam i mam nadzieję, ze się podoba c: Kocham Was <33

sobota, 27 kwietnia 2013

40. I Would. Część 1

WŁĄCZ!

Kojąca melodia wydostawała się z głośników mojego samochodu. Moje włosy latały na wszystkie strony przez otwarte okno. Śpiewałam na cały głos. Zawsze marzyłam, żeby mieć przy sobie kogoś kto będzie dbał i opiekował się mnę, a tym czasem słyszę to tylko w pięknych melodiach. Może nigdy nie byłam idealna, ale zawsze byłam sobą, nie udawałam kogoś kim nie jestem. Zawsze uważałam, ze jeżeli mają mnie polubić to za to jaka jestem, a nie za to jaka udaje. Może dla niektórych to część ich życia, ale moje życia nie składa się z kłamstwa. Zawsze moi rodzice starali się wychować mnie na dobrego człowieka. I muszę przyznać udało im się. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech na wspomnienie ich. Moi rodzice nie żyją od 2 lat. Byłam załamana przez pierwszy rok, chodziłam na terapię, ale wiedziałam, że oni nie chcieliby żebym rozpaczała po nich, ale bawiła się dopóki mogę. Nigdy nie wiadomo kiedy los zdecyduje, ze właśnie teraz jest nasz czas. Przygryzłam dolna wargę i zatrzymałam się na światłach. Nadal śpiewałam na ile głos mi pozwalał. Nie obchodziło mnie zdanie innych. Zawsze mówiłam co myślałam, mimo iż może niektórym nie pasowało mnie podejście do życia i sposób w jaki radze sobie z odejściem moich rodziców i tym, ze jestem sama. Nigdy jakoś za specjalnie nie potrzebowałam kogoś bliskiego mojemu sercu, jednak teraz odczuwam taka potrzebę. Moja podróż jest głównie za pracą, ale również dla przyjemności. Cóż nie każdy może pojechać do pięknego miasta jakim jest Los Angeles. Na moich ustach pojawił się szeroki i szczery uśmiech. Spojrzałam na moje prawo, a moje policzki zrobiły się purpurowe. Odwróciłam się do świateł z dużą prędkością. Kątem oka dostrzegłam, że bardzo przystojny mężczyzna uśmiecha się w moją stronę. Nie patrząc na niego uśmiechnęłam się lekko rumieniąc się jeszcze bardziej. Kiedy światła zmieniły się na zielone z piskiem opon ruszyłam. Mężczyzna zniknął z pola mojego widzenia po odjeździe, ale nie umiałam się opanować i nadal szczerzyłam się jak głupia. Miał taki piękny uśmiech. Mimo, iż śmiał się podajże ze mnie nie mogę zaprzeczyć był bardzo przystojny. Jego białe zęby mogły oślepić, a jego roztrzepane na wietrze włosy lśniły w słońcu. Potrząsnęłam głową i skupiłam się na drodze. Przede mną jeszcze trochę jazdy, a ja zrobiłam się głodna. Westchnęłam i czekałam tylko jak będzie jakiś zjazd, żebym mogła się zatrzymać i coś przekąsić. Po jakiś 30 minutach dojechałam na jakieś pola. Widok był wspaniały. Przygryzłam dolna wargę i zaparkowałam. Stało jedno auto, ale nigdzie nie widziałam, żeby ktokolwiek tu był. Wysiadłam z auta i rozciągnęłam się przez moment. Zamknęłam drzwi i podeszłam do tylnych, wyciągnęłam swoja torbę i jakiś koc, który leżał na siedzeniu. Zamknęłam ponownie drzwi ruszyłam na trawę. Rozłożyłam koc i zdjęłam swoje buty zostając w stopkach. Usiadłam wygodnie i wyjęłam swoje okulary przeciwsłoneczne włożyłam je na nos i położyłam się na kocu. Miałam na chwile dość jazdy musiałam się odprężyć. Moje myśli wróciły do przystojnego mężczyzna z auta. Zamknęłam oczy, ale nie byłam zmęczona. Słońce grzało całe moje ciało, a lekki powiem wiatru chłodził je z powrotem.
-Co taka piękna kobieta jak ty robi tu sama? -Głos był głęboki i przyjemny dla uszu. Moje serce stanęło a oczy szeroko otwarte wpatrywały się w tego samego faceta. Z bliska był jeszcze piękniejszy. W moim gardle zrobiła się wielka gula przez którą nie mogłam nic powiedzieć. Po chwili ciszy mój oddech stał się ciężki i szybki.
-Och. No cóż... Em jadę do Los Angeles. A Pan, Panie? -Ściągnęłam swoje okulary, żeby spojrzeć mu głębiej w czekoladowe oczy. Był umięśniony co było widoczne, gdyż miał koszulkę na ramiączkach i opinającą jego tors. Na biodrach wisiały zdarte ciemne jeansy. Moje wewnętrzna bogini zaczęła skakać klaszcząc w dłonie. Jego kąciki ust podniosły się lekko, a język sprawnie przejechał po ich powierzchni. Poczułam lekki przyjemny ścisk w podbrzuszu. Obserwowałam z uwagą jego język dopóki nie schował się wewnątrz ust. Miałam ochotę podgryźć te jego malinową wargę. Jego ręka przejechała po roztrzepanych włosach.
-Jestem Zayn Malik. A Pani? -Jego głos koił moje uszy jak i wywoływał uczucie zażenowania.
-Niech Pani przestanie pogryzać tą wargę, bo sam bym chętnie zrobił. -Jego słowa wywołały na mojej twarzy rumieńce. Opuściłam twarz i patrzałam na moje dłonie. Poczułam dłoń na mojej brodzie, która mocno zacisnęła się na niej. Jęknęłam.
-Lubię kiedy się Pani rumieni. Niech Pani tego przede mną nie ukrywa. -Szepnął w moje ucho. Moja wewnętrzna boginie rozpływała się ze mnę włącznie. Przygryzłam nieświadomie dolna wargę przez co dłonie mocnej się zacisnęły.
-Przez to mam ochotę Panię zarżnąć tu i teraz, niech Pani tego nie robi. -Jego głos był takiego samego tonu tylko słyszałam lekką flustrację. Moje oczy były szeroko otwarte, a serce waliło jak oszalałe.
-Och. Dobrze. -Wydukałam. Jego kąciki ust podniosły się, a moje serce zaczęło bić szybciej. Ściągnął buty i usiadłam kocu. Powtórzyłam jego czynność. Po godzinie gadania i zażenowania z mojej strony postanowiłam, ze to już czas, by się zbierać w dalszą drogę. Westchnęłam, gdyż jego towarzystwo było dla mnie jak ucieczka od rzeczywistości. Spojrzał na mnie i uniósł brew. Moje kąciki lekko się uniosły. Wstałam otrzepałam się i spojrzałam na niego.

Ciąg Dalszy Nastąpi !

Witajcie ponownie :) Wróciłam i następna część What's My Name się już szykuje :D <33

piątek, 12 kwietnia 2013

What's My Name? Część 1

WŁĄCZ!!
Kiedy zamkniesz oczy czujesz się jakby nic się nie zmieniło, jakby wszystko było w idealnym porządku jak na samym początku życia. Dzieciństwo. To piękny czas naiwnego ufania tym zakłamanym ścierwom, uśmiechanie się do nieznajomych, bawienie się życiem zanim ono zrobi z nas dziwki. Teraz moje zdanie na temat świata pogorszyło się o wiele procent. Nikt na świecie nie umiera dziewicą, bo życia jebie nas codziennie. Codziennie zdarzy się coś co pogrąży nas w rozpaczy w żalu, czy tez w smutku. Opowiem wam moją historie, jak to się zaczęło, jakim cudem mam takie złe zdanie o tej chujowej ziemi.
Zaczęło się w wieku 13 lat. Wszystko spoko w szkole jak zawsze nudno i oceny poniżej przeciętnej, chłopcy na mnie lecą jest zajebiście. Podobają mi się jacyś kolesie to normalne.
Ale jednak kiedy dowiadują się o tym coś się dzieję i zaczynają być pojebami. Jak ci zależy to mają Ci głęboko w dupie, ale jak zaczniesz już mieć na nich wyjebane to zaczynają Cię dostrzegać, czemu? Na to nigdy nie znajdę odpowiedzi zapewne.
Teraźniejszość:
Wstałam rano jak to normalnie w świecie umyłam się, wysuszyłam włosy, ułożyłam je tak jak chciałam i ubrałam TO.Wyszłam z domu zakluczyłam drzwi i ruszyłam w stronę wielkiego pomarańczowego budynku, w którym znajdowało się moje miejsce pracy. Szłam powoli gdyż nie miałam dziś ochoty użerać się z tymi napalonymi dziewczynami na kasę i naiwnymi facetami. Wstąpiłam do kawiarni. Stanęłam jak to normalni ludzie w kolejce i czekałam, aż nadejdzie moja kolej. Stałam przy ladzie kiedy poczułam zimny powiem na placach. Przeszły mnie ciarki odwróciłam się i nic niepokojącego nie zobaczyłam. Potrząsnęłam głowa i zamówiłam kakao. Zapłaciłam daną kwotę i wyszłam z ciepłego pomieszczenia. Przygryzłam dolną wargę i rozglądnęłam się po ulicy, czy czasem nic nie jedzie. Kiedy przechodziłam szybkim krokiem przez pasy moja adrenalina podskoczyła, a serce stanęło w gardle. Wszystko co miałam w rękach latało teraz w powietrzu, a ja sama nie mogłam się ruszyć. Mój żełądek przewrócił fikołka, a oczy wychodziły z orbit. Wypuściłam powietrze, które wstrzymywałam do tej pory. Podniosłam wszystkie notatki i zeszłam z jezdni, kiedy kierowca wyszedł z auta podchodząc do mnie. Był to mężczyzna o ciemnej karnacji, krótkich czarnych włosów i czekoladowych oczach. Jakie to zadziwiające jak szybko dostrzegłam te detale. Moje serce przyśpieszyło bicie, a żełądek ponownie powtórzył fikołki. Położył dłoń na karku i przejeżdżając palcami po włosach ciągnął za końce.
-Czemu wpierdoliłaś mi się pod koła?! _Odskoczyłam ze strachu. Zmarszczyłam brwi i przygryzłam dolną wargę myślałam, że zapyta, jak się czuje lub coś w tym stylu jednak się przeliczyłam. Podniósł jedną brew do góry trzymając się za kark. Zdjął ją i złapał mnie mocno za rękę ciągnąc w stronę samochodu. Bałam się, ale nie potrafiłam wykrztusić z siebie słowa, a miałam ich milion w głowie. Usadził mnie na miejscu pasażera i ruszył z piskiem opon. Przygryzłam wargę spoglądając na niego. Był bardzo zdenerwowany. Wiedziałam po tym jak ściskał kierownice w rękach tak mocno, ze robiły mu się białe ślady. Odchylił się lekko do tyłu na siedzeniu wyciągając paczkę papierosów i zapalniczkę. Odpalił jednego, a dym rozniósł się po całym aucie. Zakaszlałam lekko i spoglądnęłam na niego. Przygryzłam wargę. Uprowadzał mnie w pewnym sensie, ale jak na porywacza był bardzo przystojny.
-Gdzie mnie zabierasz? -Spytałam opanowana i już spokojniejsza. Na moje słowa spojrzał na mnie i zadrwił.-Co cię tak bawi? -Spytałam sflustrowana. Spojrzał na mnie po czym wrócił wzrokiem na drogę. -Ty. -Jego głos rozbrzmiał w całym samochodzie, a ja czułam się burzona.
-A co ja takiego robię, przepraszam? Dlaczego mnie porywasz? I gdzie mnie bierzesz?! -Podniosłam głos, czego po chwili pożałowałam. Spojrzał na mnie, ściągnął jedną rękę z kierownicy i ścisnął nią moją szczękę. Lekko jęknęłam z bólu. Patrzał na mnie jakby chciał wywiercić mi dziurę w twarzy.
-Nie podnoś głosu, dziwko! -Wydarł się na mnie ściskając jeszcze mocniej moją szczękę. -Rozumiemy się? -Nic nie odpowiedziałam. -Rozumiemy?! -Potrząsnął mnie i lekko odepchnął. Moja gęba nigdy się nie zamykała, nawet w takich sytuacjach. -Gdzie mnie bierzesz? -Powiedziałam ciszej. -Zaśmiał się i odwrócił wzrok w drugą stronę. -Czy wcześniej dało ci to coś? -Przygryzłam wargę. Byłam przerażona. Nie wiedziałam jak zareaguje mój szef na to, że mnie nie ma. -Posłuchaj nie wiem czemu to robisz, ale jeżeli spóźnię się do pracy szef mnie wyrzuci. -Zadrwił ze mnie. -Spojrzał i oblizał usta. -Porywam cię, a ty myślisz tylko o tym, że szef cię wyrzuci? -Czułam ironię i rozbawienie w jego głosie.
-Tak, bo widzisz nie jestem idealna i zmieniałam już dość często prace, a w tej jest mi nawet wygodnie, więc wiesz. Ty jesteś kryminalistą, a ja zarabiam w uczciwy sposób. Spojrzał na mnie i zacisnął usta w cienką linie, przez co zabarwiła się na biało.
-Nie wiesz kim jestem i co robię, a nawet jeżeli to na pewno mam swoje powody, okey?! -Zaczęłam bawić się palcami u rąk jak mała dziewczynka, która dostaje manto od swoich rodziców. Nie wiedziałam co powiedzieć, miał racje nie powinno mnie to interesować, ale czasem po prostu nie umiem zatrzymać potoku słów. Spojrzałam na niego. Miał niesamowite mięśnie, był bardzo przystojny. Spojrzał w moim kierunku, a ja w tępie ekspresowym odwróciłam się w drugą stronę. Zachichotał.
-Wiem, ze jestem przystojny, ale nie rozbieraj mnie na pierwszej randce. -Spojrzała na niego z lekkim grymasem. -To nie jest randka, porwałeś mnie. -Jak zwykle palnęłam coś głupiego. Miałam lekkie wyrzuty sumienia. -Przepraszam, nie to miałam na myśli.
-Miałaś to na myśli, właśnie to chciałaś powiedzieć. Nie mam ci tego za złe masz racje. -Kiedy skończył zaparkowaliśmy pod wielkim budynkiem. To chyba jego dom, ale nie mogłam być tego pewna. Wysiadłam trzaskając drzwiami po czym ponownie pożałowałam.
-Uważaj te auto kosztowało więcej niż wszystko co masz! -Spojrzałam na niego z uniesioną brwią. Przygryzłam środek policzka. -Dobrze wiedzieć. Ughh faceci i ich auta.... -Podszedł do mnie złapał mocno za ramie i pociągnął jakbym nie miała nóg. Wyrwałam się i otrzepałam. -Mam nogi nie dla wyglądu tylko do chodzenia, więc nie ciągnij mnie jakbym była psem na smyczy.
-Dobrze by było przynajmniej zamykałabyś te mordę. -Spojrzałam na niego oburzona. Wzruszył ramionami i szedł w stronę wejścia. Ruszyłam za nim z przymusu. Weszliśmy do środka kiedy uderzył mnie zapach tytoniu. Słyszałam jakieś rozmowy, ale nie przejęłam się tym za bardzo. Na dworze było dopiero południe, a ja już zdążyłam zostać porwana. Westchnęłam. Chłopak rozebrał skórzaną kurtkę i nike. Spojrzał na mnie jak na jakąś idiotkę.
-Aaaa. -Zdjęłam buty. Ale z niego czyścioszek pomyślałam. Szarpnął mnie za ramie i weszliśmy po schodach do podajże jego pokoju. Popchnął mnie lekko w stronę łóżka. Przyznam, ze trochę spanikowałam. Byłam dziewicą nie chciałabym straci dziewictwa z kimś obcym i do tego kryminalistą. Do pokoju weszła dziewczyna średniego wzrostu z różowymi włosami była ubrana w obcisłe krótkie spodenki i prześwitującą koszule do tego wysokie szpilki. Spojrzała raz na mnie raz na niego.
-Już kolejna no, no Malik szalejesz! -Klasnęła w ręce. Nie wiedziałam o co jej chodzi. -Co to za jedna? -Spojrzał na nią surowo.
-Nie twoje kurwa sprawa. -Powiedział z jadem w głosie. Ona ze stukotem wyszła wyzywając go pod nosem. Zamknęła drzwi, a Malik jak go nazwała ta jedna zdjął koszulkę, kiedy poczułam, ze się rumienie opuściłam głowę zasłaniając twarz włosami. Poszedł do łazienki, a ja nie wiedziałam co mam robić. Położyłam się na jego łóżku wygodniej i patrzałam w sufit kiedy totalnie odpłynęłam. W pewnych sytuacjach nie chciałabym tego, ale teraz byłam maksymalnie zmęczona. Obudził mnie ...

https://encrypted-tbn3.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQoXhyJVOd3CruvUxJrUs6fQYi8nHgTxhKeA63phC3YG5WiNWbIhQ


Wybaczcie za długą nieobecność, ale nie mogłam pisać miałam kare, ale to długa historia c: Mam nadzieję, ze się podoba, nie wiem kiedy będzie następna część. Dziękuje za słowa otuch i wg :) Nie wiem kto tak prosił o imagina, ale jest on w całości dedykowany tej osobie :) Wiem, ze możecie być źłe, ale mam także życie prywatne i muszę je ogarnąć, bo nauka w tym momencie jest najważniejsza jeszcze 3 miesiące, a ja chciałabym zdać do 2 gimnazjum.... Przepraszam jeszcze raz i miłego dnia życzę wam :)

wtorek, 19 marca 2013

UWAGA 3!

To tak przepraszam, ze nie dodaje, ale mam pewnego rodzaju problemy sercowe ;_; Zdałam chemie! :D Jestem z siebie dumna, ale czuje się potwornie niestety ;_; Przepraszam, że was zaniedbuje, ale muszę trochę popracować nad swoim życiem jak i publicznym zarówno jaki i osobistym :) Ale w najbliższym czasie postaram się coś dodać ;)
To tak:
Szukam adminki na bloga!
Przynajmniej 13 lat, żeby ładnie pisała i była sobą :)
Jeśli jesteście chętne to na tego e-mila ( justynadomag@gmail.com ) wysyłacie jakiegoś imagina, dane (tz. Imię, lat, zainteresowanie, ile siedzicie w tej "dziedzinie"). Proszę o zgłoszenia, ponieważ nie daje rady sama ;_; Na początek okres próbny i jeżeli reszcie się spodobasz to biorę cię :)
Koniec komunikatu! <3
Kocham Was!

czwartek, 14 marca 2013

39. Ty, Ja i deszcz.

WŁĄCZ!!

-Kochasz mnie?
-Tak.
-Czemu?
-Bo inaczej nie umiem.
-Nadal nie rozumiem...
-Jesteś jak powietrze.
-Powietrze jest niewidzialne.
-Ale zawsze przy tobie.
-Nieodczuwalne.
-Ale zawsze cię otula.
-Nadal nie pojmuje...
-A umiesz żyć bez powietrza?!
-Nie.
-No właśnie. -Pocałował i przytulił mnie do siebie. Zasnęłam w jego ramionach myśląc, że będzie tak już zawsze. Będę bezgranicznie zakochana w jednym chłopaku, będę miała z nim gromadkę dzieci. Że założymy rodzinę jako małżeństwo i będzie wszystko na styk. Jednak przeliczyłam się.

Otworzyłam opuchnięte i czerwone oczy zaraz je zamykając przez promienie słońca, które raniły moje tęczówki, jak i białka. Wspomnienia wróciły. Łzy spłynęły po policzku. Byłam sama. Bez niego byłam nikim i nie miałam nikogo. Zostałam sama. Rzuciłam dla niego wszystko i wszystkich, a on zrobił to samo ze mną. Przykryłam się kocem, przytuliłam poduszkę pachnącą nim i szlochałam do utraty tchu. Włączyłam jedną i tą samą piosenkę przez cały tydzień od jego odejścia i leżałam jak nieżywa poza tym, że płakałam jak opętana. Nie mogłam się pozbierać po jego odejściu. Zamęczałam się pytaniami 'Dlaczego?' 'Co zrobiłam źle?', ale prawda jest taka, ze nigdy nie uzyskam odpowiedzi. To zadziwiające jak w tak szybkim czasie wypłakałam całą zawartość wody z mojego organizmu, schudłam, zbladłam, śmierdziałam jak żul. Nie miałam ochoty na nic. Ale może o to mu chodziło? Sprawdzić czy dam sobie bez niego radę? Może na tym to polega. Czeka na mnie gdzieś w parku. Zastanawiając się czy pozbieram się na wyjście z mojego kryptonimu. Otarłam resztki łez, które wylały się z moich oczu wstałam, wyjęłam z szafy czystą pościel, przebrałam ją, a brudną wsadziłam do pralki. Powoli i ostrożnie z braku sił schodziłam ze schodów. Nie ruszałam się przez cały tydzień nic w tym dziwnego. Strasznie wychudłam. Weszłam do kuchni i wyjęłam całą zawartość lodówki. Zrobiłam kotlety, omlety, jajecznicę, kiełbaski, parówki, sosy, wszystko co można było zrobić. Zaczęłam to wszystko pożerać. Jak już zaczęłam to nie chciałam skończyć. Zjadłam wszystko. Czułam się przez chwilkę pełna, ale po chwili przyszedł ten ból. Olałam to i wsadziłam naczynia do zmywarki zjadając jeszcze kiszona ogórki. Najedzona weszłam już pewniej na górę. Weszłam do toalety i rozebrałam wszystko co miałam na sobie. Rzuciłam to na ziemie i włączyłam wodę. Wyszorowałam się wszędzie bardzo dokładnie i umyłam trzy razy długie włosy i wyszłam z pod prysznica. Wytarłam ciało i zawinęłam włosy. Wyszłam z łazienki i łudząc się, że coś mi z tego będzie podeszłam do szafy, z której wygrzebałam TO. Ubrałam się, pomalowałam i wysuszyłam włosy po czym je pofalowałam. Zrobiłam porządek w mojej torebce i wsadziłam jakieś kosmetyki, waciki, błyszczyk, Iphona, papierosy, zapalniczkę, portfel i klucze. Ubrałam buty i wyszłam zamykając drzwi. Szłam w stronę kawiarni, to tam właśnie rozmawialiśmy. Tam chodziliśmy codziennie. Mam z tym miejscem dobre wspomnienia. Lubiłam tam przychodzić kiedy jeszcze byłam z nim szczęśliwa. Teraz? Teraz to żadna frajda. Weszłam do środka. Te same ściany, ten sam zapach, te same krzesła. Nic się nie zmieniło. Podeszłam do naszego stolika. Był podpisany. Napis nadal tam był. Moje serce zabolało. Usiadłam na jego miejscu. Czułam ten specyficzny zapach. Łzy cisnęły się do oczu. Ogarnęłam się i czekałam, aż ktoś z obsługi podejdzie. Nie musiałam długo czekać, aż podeszła ta dziewczyna, która obsługiwała nas. Nas? Niee ... Nas już niema. Mnie i jego. Tak, tak jest znacznie lepiej, kiedy mnie zobaczyła rozglądnęła się po pomieszczeniu zapewne w poszukiwaniu Zayn'a. Wróciła do mnie wzrokiem i zmarszczyła brwi. Spojrzała za szybę i od razu się uśmiechnęłam. Nie chciałam wiedzieć o co chodzi, więc złożyłam zamówienie takie jak zawsze i wyciągnęłam Iphona. Weszłam na facebook'a i pooglądałam to co chciałam. Wyszłam z niego i odłożyłam na stół. Drzwi się otworzyły nie spojrzałam nawet kto wszedł. Dostałam swoje zamówienie od tej samej dziewczyny. Uśmiechnęła się szeroko ukazując swoje śnieżno białe zęby i odeszła. Nie wiedziałam o co jej chodziło. Olałam ją i piłam kakao przez słomkę. Do moich nozdrzy doszedł ten sam perfum co sprzed roku. Podniosłam wzrok. Do oczu napłynęły znane już bardzo dobrze łzy. Pozwoliłam im popłynąć. Stał tam. Stał tam z jakimiś czterema kolesiami. Włożyłam Iphona do torby i z hukiem wstałam kiedy szklanka zbiła się rozlewając całą zawartość. Wszystkie oczy skierowały się na mnie. Poznał mnie. Odwróciłam wzrok. Łzy leciały ciurkiem. Wzięłam torbę i wybiegłam stamtąd. Akurat teraz musiał lać deszcz. Szłam powoli, wiedziałam, że za mną nie pobiegnie. Był z kolegami przy nich zawsze był inny... Gorszy. Szłam szlochając. I tak mnie nikt nie usłyszy, była burza. Błyskawice waliły i rozświetlały co parę sekund drogę. Szłam i głośno łkałam. Miałam nadzieje, że jeden piorun jebnie we mnie i umrę. Tego właśnie w tamtej chwili chciałam. Umrzeć. No może jeszcze czegoś... Zranił, porzucił, zostawił na pewną śmierć, ale chciałam jego ramion, ust, dotyku jego ciepłych i kojących dłoni. Płakałam jeszcze głośniej. Nie było już nikogo. Usiadłam na krawężniku. Nie miałam sił iść dalej. Lało jeszcze mocniej niż wcześniej. Spojrzałam w lewo. Nic. W prawo nadjeżdżało jakieś auto. Nie przejęłam się tym jakoś bardziej. Przejechał dalej, jednak po chwili zatrzymało się, a z niego wyszedł on. Nie mogłam uwierzyć. Podszedł do mnie i usiadł koło mnie. Chyba nie wiedział co zrobić. Rzuciłam mu się w ramiona. Płakałam jak małe dziecko. Nie protestował. Jeszcze mocniej zacisnął ręce na moich plecach. Tak siedzieliśmy na krawężniku i tuliliśmy się do siebie...

:D Sorry, że tak długo nic nie dodawałam, ale musiałam się uczyć do egzaminu poprawkowego z chemii i maty xd Jutro zdaje, trzymać kciuki! Proszę? :) Taylor Swift-22 nawet fajne polacam przesłuchać ;) Kocham was!

piątek, 1 marca 2013

38. You Don't Need Me Część 3

WŁĄCZ!!

Po chwili tak mi się chciało siusiu, że poszłam ...

Że poszłam w krzaki. Zdjęłam swoje białe SPODNIE i majtki. Wysikałam się i założyłam wszystko na miejsce. Poprawiłam włosy i ruszyłam do stolika, gdzie czekali chłopcy. Po drodźę zauważyłam, że Harry sika na słupek.
-Ughh, ja kulturalnie jak człowiek w krzaki, a Ty beszczelu przy ludziach. -Powiedziałam żartobliwie jak już siedziałam i jadłam chrupki.
-Ja mogę. -Powiedział z szyderczym uśmieszkiem. Uderzyłam go w ramię i dalej jadłam. Kiedy wszyscy byli już w dobrych nastrojach i rozprostowali kości wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę. Przed nami jeszcze półtorej godziny. W aucie chłopcy szaleli. Wyrzucali jakieś kartki z zeszytów lub innych niepotrzebnych rzeczy. Radio grało na całych głośnikach, a i tak chłopcy byli głośniejsi. Śmialiśmy się i inne głupie rzeczy. Jechałam dość szybko, a Harry panikarz kazał mi zwolnić. Śmiałam się z niego tak jak inni. Dałam mu całusa w policzek i jechałam tak jak wcześniej.






















Warlord
Starring: Mercedes-Benz G63 AMG
(by Auto Clasico)

Kiedy dotarliśmy pod nasz domek wszyscy byli zaskoczeni. Było naprawdę pięknie. Zawsze lubiłam tu przyjeżdżać. Mam z tym miejscem dużo miłych wspomnień. Weszliśmy do salonu i wszyscy rzucili się na kanapę. Siedziałam na Harrym. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Byli miłym towarzystwem. Nick grał w gry na XBox'ie z Zayn'em i Louis'em. Po kilku godzinach zasnęłam na kolanach Harrego. Byłam wykończona drogą. W salonie kiedy zasypiałam byli wszyscy, ale Niall chrapał, a Liam robił coś do jedzenia. w kuchni. Dom był nowocześnie urządzony. Sama go projektowałam to jakby mógł nie być?! Z uśmiechem zasnęłam u boku mojego ukochanego.

red accents (via *nicety)

Obudziły mnie promienie słońca, które dobijały się do środka przez okno. Leniwie otworzyłam oczy, jednak światło zmusiło mnie do ponownego zamknięcia ich. Kidy otarłam oczy otworzyłam ponownie ze skutkiem. Byłam w swoim pokoju. Od razu wiedziałam, bo z łóżka mam widok na małą kanapę i cyferki na ścianie. Ujrzałam tą niesamowitą twarz Harolda. Pogłaskałam go po policzku i dałam całusa w usta. Chciałam wychodzić z łóżka jednak pociągnął mnie za nadgarstek i wylądowałam na nim. Zachichotałam i dałam mu soczystego buziaka. Uśmiechał się do mnie ukazując swoje śnieżnobiałe ząbki.



Wstaliśmy razem i ruszyliśmy do kuchni zrobić jakieś śniadanie. Nawet nie zauważyłam, że jestem pół naga. Weszliśmy do kuchni gdzie byli już chłopcy. Zaśmiali się na mój widok. Nie wiedziałam o co chodzi, ale zignorowałam to. Mój brat nawet nie miał zamiaru mnie wtajemniczać w te jego zabawy.
-Ładne tatuaże. -Powiedział po chwili Zayn. Zaskoczył mnie, bo nie pokazywałam im żadnych tatuażów. Spojrzałam na siebie i ujrzałam, że jestem w samym staniku i majtkach. Spojrzałam zabójczym wzrokiem na Harre'go. Udawał, ze tego nie widzi. Palnęłam go w głowę i pobiegłam się ubrać w TO. Zbiegłam na dół nie potykajac sie o nic i weszłam do kuchni. Od razu zaczęły się pytania.
-Gdzie ty masz spodnie? -Louis  z uśmiechem.
-Nie mam tak ma być. -Powiedziałam z uśmiechem. Harry się nie odzywał. Chyba mu się podobało. Kiedy wszyscy się już pozbierali postanowiliśmy iść na plażę. Założyłam strój i to co wcześniej. Szliśmy chodnikiem kiedy jakaś banda szczeniaków zaczęli gwizdać i trąbać wołając mnie, żebym pojechała z nimi, ani mi się śniło. Zaśmiałam się i wzięłam Harre'go za rękę. Jednak pościł mnie i poszedł szybciej do przodu. Nie wiedziałam co mu się stało. Ci faceci nadal tam stali. Chciałam, żeby zwrócił na mnie uwagę. Podeszłam do nich, kiedy miałam już wsiadać zawołał mnie.
-Co Ty robisz?! -Podbiegł do mnie i odsunął zamykając drzwi. Miałam łzy w oczach. Nie wiedziałam co zrobiłam źle, ale olałam go tak jak on mnie wcześniej i poszłam w kierunku plaży. Przy wejściu zdjęłam buty i kurtkę. Piasek był ciepły. Chłopcy szli za mną. O czymś namiętnie dyskutowali. Nie miałam ochoty z nimi gadać. Położyłam rzeczy na piasku i ruszyłam do wody. Pływałam i nurkowałam. Poczułam dotyk pod wodą. Odwróciłam się powoli i spojrzałam na sprawcę. Obraz miałam zamazany, ale te długie włosy, które powoli poruszały się w rytm fal mnie oświeciły, był to nie kto inny jak pan obrażalski Harry. Zdjęłam jego ręce i popłynęłam trochę dalej niego. Płynął za mną. Nie chciałam jego towarzystaw wolałam to jak najszybciej załatwić.
-Czego ty chcesz?! -Powiedziałam ochlapując go wodą w twarz. Przetarł ją i podpłynął do mnie łapiąc mocno za biodra przez co byliśmy bardzo blisko siebie.
-Czego ty chcesz..? -Powiedziałam szeptem do jego ucha. Wtuliłam się w niego i zaczęłam szlochać.
-Ciii... Przepraszam jestem głupi, ale proszę wybacz mi. Błagam. -Mówił cicho, ale zrozumiale. Owinęłam nogi wokół jego bioder i lekko musnęłam jego usta. Tego brakowało mi najbardziej. Jego ciepłych i nabrzmiałych ust złączonych z moimi. Szedł ze mną na koc. Delikatnie położył i przygniótł mnie swoim ciałem. Zaczął namiętnie całować. Nie wiedziałam gdzie jest reszta, ale oddawałam pocałunki z jeszcze większą pasją. Podobało mi się to. Słońce grzało mi w brzuch. Odwiązał stanik i zdjął go rzucając nie wiem gdzie. Nie byłam co do tego pewna czy to dobry pomysł, ale ufałam Harre'mu. Złapałam jego sprzęt, który był już gotowy do podboju. Harry całował mnie po obojczykach, szyi, dekolcie i przygniatał piersi. Zataczał kółka wokół pępka. Ściągnął moje majtki zębami i spojrzał w moje oczy. Chciał się upewnić, że tego chce. Ale ja chciałam i to bardzo. Rozdzielił moje nogi i wsadził tam głowę kiedy po chwili poczułam jego śliski język w sobie. Przygryzał łechtaczkę. Wylewałam dla niego soki, które sam sprowokował kiedy spił już wszystkie pocałował ponownie brzuch, pępek, piersi, obojczyki, szyję i na sam koniec usta. Pozostawił na nich posmak mojej kobiecości. Odwróciliśmy się i teraz to ja byłam na górze. Ta adrenalina, która płynęła w mojej krwi spowodowana seksem w miejscu publicznym była wspaniała. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego miejsca. Czułam na brzoskwince jego sprzęt. Uśmiechnęłam się ugryzłam swoja wargę. Usiadłam w jego nogach i schyliłam się tak, żeby mieć dostęp do jego penisa. Ściągnęłam jego kąpielówki i wzięłam go do ręki poruszałam w górę i w dół. Przyśpieszyłam. Sapał. Do rąk dołączył język. Poczułam jak jego 'kolega' drży i po chwili spuścił się do moich ust. Wyplułam zawartość i pocałowałam go w usta. Po chwili usiadłam na jego przyjacielu i zaczęłam się poruszać w ruchu okrężnym. Jęczałam i sapałam. Była mi wspaniale. Przyśpieszyłam. Byłam cała spocona. Harry sapał i pomagał mi trzymając za biodra. Kiedy byłam bliska orgazmu.
-Harry to już!.......-Powiedziałam ciężko oddychając.
-Nie! Czekaj na mnie. Jeszcze jeden ruch! -Po wykonanej czynności spuciliśmy się w tym samym czasie. Przyjemność była nieziemska. Podniosłam się i położyłam koło niego wtulając w jego tors. Pocałował mnie w głowę i głaskał po ramieniu. Jego serce waliło jak bęben. Miło było posłuchać jak bije przeze mnie. Po chwili wstaliśmy trzymając się za ręce i nago wskoczyliśmy do wody. Woda była lodowata i po chwili wyskoczyliśmy z niej. Ubraliśmy się i ruszyliśmy do domu. Po drodze kupiliśmy sobie po lodach i dla reszty też. Weszliśmy do domu gdzie napadł nas Niall odebrawszy jedzenie tak szybko zniknął jak się pojawił. Zaśmialiśmy się i ruszyliśmy z wafelkami lodami. Każdy podziękował i skonsumowali. Skończyłam jeść swojego wafelka i ruszyłam ie umyć, bo miałam wszędzie piasek. Wzięłam do przebrania TO. Umyłam się i wysuszyłam włosy. Ubrałam bielizną i ciuchy. Zeszłam na dół i zrobiłam chyba z milion naleśników. Nic nie mówiłam chłopakom. Kiedy wszystko było wyłożone zawołałam ich po chwili w kuchni zrobił się tłok. Wszyscy zasiedli i zaczęli konsumować. Jak zwykle było zabawnie i przyjemnie. Po skończonym posiłku włożyłam naczynia do zmywarki i włączyłam ją. Wszyscy zasiedliśmy w salonie włączając jakiś horror. Siedziałam koło Harre'go i Louis'a. Było mi jakoś dziwnie. Nie wiem czemu, ale źle się poczułam. Ale po kilku sekundach to minęło. Niektórzy siedzieli na ziemi przy nogach i dawali je sobie na ramiona. Akurat moje znajdowały się na Zayn'ie. Było mi maksymalnie wygodnie. Rozwaliłam ręce na oparciu, a Lou i Hazz położyli sobie głowy na moich nogach. Lou się ciągle wiercił.
-Lou jeszcze raz się porusz, a idziesz chować naczynia do szafek. -Powiedziałam bardzo groźnie. Wszyscy siż zaśmiali ja też, ale mówiłam poważnie. Lou zasnął razem z Hazz, jedynie jeszcze ja i Zayn nie spaliśmy. Podał mi moją herbatę i napiłam się łyka. Następny położył głowę na moich kolanach i zasnął. Postanowiłam też iść spać, ale jak tu to zrobić skoro mi nie wygodnie, a chłopców nie chciałam budzić...

Ciąg dalszy nastąpi <3
Troszku nie wypał, ale wyjeżdżam w poniedziałek i w środę wracam więc przygotujcie się na brak notki :) Lovelovelove <3