One Direction

One Direction

piątek, 11 stycznia 2013

13. Być kimś kogo nikt nie akceptuje...

Jestem [T.I]. Mam 19 lat. Mieszkam w domu z mamą i siostrą. Jestem zwykłą dziewczyną ze swoimi problemami. Mimo, iż każdy chce, żebym była sobą, to nie mogę spełnić ich próśb. We własnym domu mnie nie akceptują, a co dopiero obcy ludzie. Boje się, że nie będą mnie szanować, że zaczną dręczyć. Może teraz myślisz, ze to głupie, ale ty też tak robisz, być może nie krytykują cię w domu, ale przy ludziach jesteś zupełnie inny, mimo, iż tego nie widzisz najbliższe ci osoby widzą. Przy ludziach diametralnie się zmieniamy. Jesteśmy inny przy rodzinie, przyjaciołach, znajomych, a nawet obcych. Chcemy się każdemu przypodobać.
Jestem niską blondynką o dużych brązowych oczach. Mam wytatułowane ciało, ponieważ tak mi się podobało. Mam ładne piersi, pupę i jestem atrakcyjna. Nie mam problemu z sobą. To inni mają problem ze mną próbują wmówić mi kogoś kim nie jestem. Nie spełniam wymagań w szkole, ale dziś już koniec roku i wakacje, a potem poszukiwanie pracy.
Środa wstaje o 8 rano, ponieważ na 9 mam zakończenie. Nigdy nie byłam punktualna, ale dziś postanowiłam się nie spóźnić. Zwlekłam się z łóżka i z grymasem odsłoniłam zasłony w pokoju. Weszłam do łazienki przemyłam twarz. Mój aparat na zębach nie był czym co chciałam zaakceptować, ale musiałam go nosić, a to tylko dla tego, że był stały. Umyłam porządnie zęby i uczesałam długie włosy. Zrobiłam sobie z włosów TO. Tak kręcone miałam zawsze więc cieszyłam się z tego. Pomalowałam się TAK. Ubrałam się w TO. Kiedy byłam gotowa wyszłam z domu. Nie jadłam śniadania nigdy tego nie robiłam. Miałam zakryte wszystkie moje tatuaże i nikt w szkole się do mnie nie przywali, że jestem emo czy chuj wie kim jeszcze. Weszłam przez duże drzwi do tego więzienia i ruszyłam w stronę sali gimnastycznej. Weszłam, a tam tłumy ludzi. Przepchałam się do przodu, żeby mieć lepszy dostęp do świadectwa i oparłam się o ścianę. Po 10 minutach zaczęła się akademia. Po godzinie zaczęli wywoływać ludzi z klasy a, ja byłam w b, więc jeszcze trochę poczekam. Po 30 minutach gadania dyrektora usłyszałam moje imię i nazwisko. Podeszłam obojętnie i sztucznie się uśmiechnęłam. Dyrektor mi pogratulował ukończenia szkoły i przytulił. Odeszłam i schowałam świadectwo do torby. Wyszłam z sali i w ogóle ze szkoły. Kierowałam się do lodziarni. Żeby uczcić koniec tej męki. Podeszłam do okienka i poprosiłam o waniliowe. Zapłaciłam i już miałam odchodzić kiedy jakiś chłopak wpadł na mnie i cały lud wylądował na mojej bluzce.
-No kurwa jak łazisz patafianie.?! -Wrzasnęłam na sprawce nie patrząc na niego.
-Jejku wybacz nie chciałem. Naprawdę to był wypadek. -Tłumaczył się z załamanym głosem.
-Dobra tylko oddychaj... -Powiedziałam słysząc jak dyszy. Do głowy przyszedł mi fajny pomysł.
-Daj mi swoją koszulkę... -Chłopak popatrzał na mnie dziwnie. Zachichotałam.
-No dawaj. Przynajmniej tak mi się odwdzięczysz. -Zdjął koszulkę i podał mi ją. Była jeszcze ciepła. Poszłam za budkę i przebrałam się. Włożyłam brudne ubranie do torby i podeszłam do chłopaka. Wyglądał jeszcze lepiej bez koszulki. Przyłapał mnie na tym jak wpatrywałam się w jego tors. Uśmiechnął się i wziął mnie za rękę przyłożył do miejsca gdzie ma serce. Czułam jak szybko bije. Uśmiechnęłam się.
-Czemu tak szybko bije.? -Zapytałam po chwili.
-Bo ty tu jesteś... -Zaskoczyła mnie ta odpowiedz. Wzięłam moją dłoń i ruszyłam po loda.
-Gdzie idziesz.? -Szedł za mną.
-Idę po loda, bo nadal mam ochotę, a pierwszego nie udało mi się zjeść. Zaśmialiśmy się oboje. Kiedy miałam już płacić Lou podał należytą cenę i kupił też sobie. Chciałam mu oddać pieniądze, ale nie chciał o tym słyszeć. Spędziliśmy razem cały dzień. Było już dość ciemno i robiło się chłodno. A Lou był w samych gaciach. Kiedy szedł mnie odprowadzić widziałam, że jest mu zimno. Nie przyzna się do tego, ale taka jest prawda. Zatrzymałam się i odwróciłam go do siebie. Dałam buziaka w policzek i przytuliłam najmocniej jak mogłam. Odwzajemnił uścisk. Oderwaliśmy się od siebie i szliśmy w stronę mojego domu. Nasze ręce się ocierały. Haczyły. W końcu odważyłam się. Złapałam jego ciepłą i trochę spoconą rękę. Uśmiechnęłam się do siebie, ponieważ nie puścił, a wręcz przeciwnie. Złapał jeszcze mocniej. Kiedy byliśmy już pod moim domem chciałam już odchodzić kiedy Lou pociągnął mnie do siebie i pocałował. Od tamtej pory Lou zerwał z tobą kontakt. Nigdy go już nie zobaczyłaś... Dziwne nie.? Rozkochał cię w sobie, wykorzystał i zostawił. Teraz czytasz o nim tylko w gazetach. I tak zostanie chodź serce mówi wróć, rozum mówi nie pojawiaj się już nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz